Strony

środa, 17 grudnia 2014

MYDŁO NIEPERFEKCYJNE


Cześć

Pewnie zdążyliście się już nie raz przekonać, że w mydlarstwie nie zawsze wszystko idzie bezproblemowo. Czasem wydaje się, że wszystko zrobiliśmy tak jak trzeba a okazuje się, że koniec końcem mydło nie jest takie jakie powinno być. To bywa frustrujące, ale nie powinniśmy się wtedy poddawać tylko cierpliwie próbować dalej, bo jak wiadomo "ćwiczenia czynią mistrza".

 

Tak jak mydła są różnorodne tak problemów może być z nimi tysiące. Dziś omówię jeden z nich.

Miesiąc temu zrobiłam mydło z kozim mlekiem z nowej receptury. Zależało mi na tym aby mydło było twardsze, przez co bardziej wydajne niż poprzednie wersje. Aby to osiągnąć, recepturę skonstruowałam tak, że jest w niej aż 60% olejów stałych(olej kokosowy, palmowy i masło shea) i 40% ciekłych (słonecznikowy i rzepakowy). Cieczy czyli mleka koziego dałam tyle ile zazwyczaj daję czyli około 1/3 ilości wszystkich użytych olejów. Nie dodawałam dodatkowo wody. Mydła nie przykrywałam ani kocem ani ręcznikiem.

I co się okazało.

Po wyjęciu mydła z formy, jego brzegi kruszyły się (szczególnie u dołu)przy czym środek pozostał miękki. Podczas krojenia spód mydła odpadał.
Wstawiam zdjęcie jak to mniej więcej wygląda:
(być może komuś zdarzyło się coś podobnego)


Na tym zdjęciu widać ,że brakuje kawałka mydła na spodzie, podczas krojenia spód kruszył się



Dlaczego tak się stało?

Opcja z dodaniem za dużej ilości ługu (NaOH) odpada bo zawsze daję go w możliwie najmniejszej ilości. Poza tym zrobiłam test papierkiem lakmusowym i pH jest w normie.

Jakie są inne możliwe przyczyny kruchych, suchych brzegów?

Jedną z nich może być za wysoka temperatura ługu w stosunku do temp. olejów( np. mamy mało czasu i  nie czekamy aż temperatury obu substancji się wyrównają i mieszamy jeszcze gorący ług z olejami które mają temperaturę np. pokojową). Taką informację znalazłam u pewnej mydlarki, która pisała z własnego doświadczenia. U mnie temperatury były wyrównane, a dokładniej ług miał około 30 stopni a oleje około 35 stopni. Nie sądzę żeby to zaważyło na końcowym efekcie.

Z kolei w książce "Basic Soap Making" jest napisane, że przyczyną suchych brzegów może być to że mydło nie przeszło w całości fazy żelowej. Można to rozpoznać po tym, że brzegi mydła mają w efekcie jaśniejszy kolor niż jego środek. 
Na zdjęciu widać że moje mydło ma równomierny kolor więc to też raczej odpada.

Ale coś jednak poszło nie tak.

Przewertowałam swoje notatki i znalazłam w nich jeszcze taką oto informację: " Niektóre mydła są kruche/łamliwe z powodu pewnych rodzajów olei użytych w recepturze (wymagają one dodania większej ilości wody do receptury)". Faktycznie dałam aż nadto olejów stałych (właściwa proporcja tłuszczy stałych w stosunku do "miękkich" to pół na pół czyli 50% na 50% ). Może to było przyczyną. Jest to możliwe.
Druga możliwość jest taka że coś poszło jednak nie tak w fazie żelowej,być może ma   to związek z silikonową formą do której wlałam mydło. Pewności nie mam. 
Faktem jest, że mydła z kozim mlekiem czasami sprawiają mi kłopot. Albo się przegrzewają albo zanadto wychładzają.

Tydzień później zrobiłam drugie mydło o takim samym składzie receptury z tą drobną różnicą, że mleka dałam trochę więcej i wlałam je do formy drewnianej. Temperatura łączenia była podobna czyli około 30 stopni Celsjusza. Również nie przykryłam mydła kocem.

Tym razem mydło wyszło miękkie, nawet za miękkie ale schowałam je na godzinę do zamrażalki i potem kroiłam bez problemu.
Będzie musiało tylko dłużej "leżakować" z uwagi na to że dałam więcej cieczy. 

Co zrobiłam z tamtym mydłem?

Mogłam je przetopić ale zostawiłam takie jakie jest, celowo - chciałam je Wam pokazać jako przykład "mydlanego problemu".
Poza tym mydło samo w sobie jest dobre, można się nim śmiało myć. Defekt jest tylko natury "kosmetycznej" ( na szczęście).
Dobra, przyznam się, że szkoda mi było zniszczyć wzór na mydle, który wyszedł całkiem, całkiem ( wiem, zrobienie wzoru z wierzchu to żadna sztuka, no cóż od czegoś trzeba zacząć).

Mydło ma ładny wzór ale też "podejrzane " plamki

 Widzicie więc że nie zawsze wszystko idzie jak po maśle, nie wszystko wychodzi perfekcyjnie. Zazwyczaj jest tak, że zanim zrobi się jedno dobre mydło (dobrą recepturę), trzeba najpierw zrobić kilka "testów próbnych".
Moja porada na koniec: trzeba dokładnie notować w zeszycie wszystkie szczegóły typu: temp. łączenia składników,czas mieszania blenderem, czy forma była silikonowa czy inna, czy mydło było przykryte, nazwy firm olejków eterycznych/zapachowych itp. Wszystko ma tu znaczenie. W razie czego łatwiej będzie później wychwycić błąd.



 

2 komentarze:

  1. Raz robiłam mydło barwiąc go na czarno węglem aktywnym i pomimo tego, że go wstrząsałam to pozostały pęcherzyki powietrza. Innym razem robiłam mydło z woskiem i głupia chciałam go paroma kolorami zabarwić :) No więc wiadomo - nakładałam go potem do formy jak gęsty budyń :) Potem porobiły się małe dziurki w środku chodź samo mydło było całkiem w porządku. Kiedyś też pierwszy raz użyłam formy, która od środka wyłożona jest takim gładkim tworzywem, do którego miało mydło nie przywierać. Niestety przywarło- ciężko było zdjąć formę i niestety poodchodziły kawałki mydła. Człowiek uczy się przez całe życie :)

    OdpowiedzUsuń